Akihabara & Pożegnanie (Japonia – dzień XVII)

Ulice Akihabary

Ostatnie chwile w Tokyo postanowiliśmy spędzić na zakupach. A jeśli idzie o zakupy, w szczególności dla fanów elektroniki, gadżetów, gier, mangi i anime, to chyba nie ma lepszego miejsca na Ziemi niż Akihabara. Nazwa dzielnicy jest skrótem od Akibagahara, która ostatecznie pochodzi od Akiby, nazwanej na cześć boga kontrolującego ogień świątyni strażaków zbudowanej po tym, jak obszar został strawiony przez pożar w 1869 roku. Po Drugiej Wojnie Światowej dzielnica stała się ważnym ośrodkiem handlu dla urządzeń elektrycznych oraz czarnego rynku. Z tego też tytułu zyskała przydomek Elektryczne Miasto Akihabara (Akihabara Denkigai).

Akihabara jest uważana przez wielu za centrum współczesnej japońskiej popkultury i główną dzielnicę handlową dla gier wideo, anime, mangi i technologii. Ikony z popularnych anime i mang są wyraźnie widoczne w krajobrazie – na bilbordach, reklamach, czy witrynach sklepowych. W całej dzielnicy znajdują się też liczne Maid Cafe (kawiarnie, w których obsługują nas dziewczyny w strojach pokojówek), czy innego rodzaju kawiarnie (jak chociażby z kotami, czy sowami).

Zakupowe szaleństwo

Już same ulice Akihabary są zakręcone, lecz prawdziwego oczopląsu możemy dostać wchodząc do środka jednego z setek sklepów z gadżetami. Stare i nowe gry oraz konsole, setki figurek z różnych anime, czy filmów (pamiętajcie, że najbardziej wartościowe są te, które nie zostały jeszcze odpakowane z pudełka!), mangi, anime na płytach, najprzeróżniejsze gadżety z nimi związane, najnowsza elektronika i sprzęty gospodarstwa domowego. Jest naprawdę wszystko, czego tylko dusza może sobie zapragnąć. Pewnie zapytacie się, jak z cenami? Różnie, naprawdę. Ceny są uzależnione od rzadkości i popularności danego towaru. Tak więc jeśli chcemy sobie kupić na pamiątkę jakąś figurkę, to możemy dostać całkiem sporych rozmiarów, ale mniej popularnej postaci, nawet za około ¥ 300 (10,5 zł). A obok stoi jakaś mała figurka z nieznanej produkcji wyceniona na ¥ 10000 (~350 zł) i więcej … Szaleństwo!

Anime & Mangą Japonia stoi

Należy też wspomnieć, że Akihabara jest wiecznie zatłoczona. Masy ludzi, głównie młodych, przelewa się jej ulicami przez cały dzień. Poza wspomnianymi wcześniej atrakcjami oczywiście możemy uświadczyć też salonów gier (co jest chyba oczywiste :P) oraz bardziej przyziemne miejsca jak normalne sklepy, czy restauracje. W końcu tam także mieszkają ludzie 😉 Ale pomimo tego człowiek będąc w Akihabarze cały czas ma wrażenie, jakby przeniósł się do świata gier, anime i fantazji. Dla fanów pozycja obowiązkowa w trakcie podróży do Japonii 😉

Ostatnia podróż

Niestety czas był nieubłagany i musieliśmy się zbierać. Wróciliśmy na Dworzec Tokijski, gdzie wcześniej pozostawiliśmy nasze bagaże w skrytkach. Aga zajęła się dopakowywaniem naszych walizek, a ja w tym czasie skoczyłem kupić nam do jedzenia bento. Niedługo potem wsiedliśmy na peronie do pociągu Narita Express (N’EX), który w niespełna godzinę miał nas dostarczyć na lotnisko Narita. Za przejazd nic nie płaciliśmy, gdyż łapał się jeszcze pod JR Pass’a. W przeciwnym wypadku zapłacilibyśmy ¥3000 (105 zł) od osoby. Jedząc w pociągu nasz ostatni japoński posiłek mieliśmy okazję podziwiać mijaną prowincję.

Po dojeździe na lotnisko, trochę jak na ironię, zobaczyliśmy coś, czego nie mogliśmy ujrzeć przez cały nasz pobyt. Górę Fuji. Ale nie w takiej formie, jakbyśmy chcieli. A wydawać by się mogło, że Japończycy są ciut drętwi 😛 Mając jeszcze kilkadziesiąt minut przed odlotem skorzystaliśmy z okazji by wydać pozostałe nam pieniądze. I tutaj bardzo miła niespodzianka. Ceny w sklepach na Naricie nie odbiegają znacznie od cen z innych sklepów w kraju. Ba, miałem nawet wrażenie, że są takie same. Więc jeśli nie macie czasu, by kupić pamiątki w trakcie wyjazdu, to nie łamcie się. Możecie dokonać tego jeszcze na lotnisku 🙂 Zabezpieczyliśmy nasze bagaże, zwróciliśmy Pocket WiFi i skierowaliśmy się w stronę odprawy bagażowej.

Zakończenie

Cóż, nasza magiczna podróż niestety dobiegła prawie końca. Jedyne co nam pozostało to droga powrotna do domu. Ponownie lecieliśmy liniami Qatar Airways z przesiadką w Dosze, lecz na szczęście tym razem będzie krótsza. W następnym wpisie opiszę przeloty, wraz z wrażeniami z pokładu oraz zrobię krótkie podsumowanie naszej wyprawy. Do napisania niebawem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *