Z Yamagaty do Sendai (Japonia 2 – dzień V P2)

Powrót do podnóża Yamadery

Kiedy dotarliśmy już do obszaru Oku no In zlokalizowanego na samej górze Yamadery i mieliśmy okazję się tam rozejrzeć, to naturalną koleją rzeczy był powrót setkami schodów na dół. Po drodze próbowaliśmy jeszcze zaglądać gdzie się da. I tak natrafiliśmy na położoną trochę na uboczu salę Kezoin, przy której znajdowało się sporo posążków bóstw ubranych w czerwone fartuszki.

Po wyjściu z górnego obszaru świątyni trafiliśmy ponownie na leśną ścieżkę, która powiodła nas w dół. Tym razem, nie śpiesząc się zbytnio (mieliśmy nadal sporo czasu do odjazdu następnego pociągu do Sendai), mogliśmy bardziej rozkoszować się otaczającą nas naturą. Według mnie jednym z najfajniejszych zdjęć jakie udało nam się tego dnia zrobić, to uchwycenie chylącego się ku zachodowi słońca w prześwicie kamiennej latarni. Rezultat wygląda tak, jakby latarnia się świeciła 😉

Kiedy znaleźliśmy się już u podnóża świątyni mogliśmy zaobserwować typowe kocie zachowanie, które jest chyba niezmienne na całym świecie. Porównajcie dwa pierwsze poniższe zdjęcia 😉 Na ulice Yamagaty wróciliśmy drugą stroną przez główną bramę Risshaku-ji. Za nią znaleźliśmy jeszcze trochę napakowany, jednak wciąż zadbany, ogród w stylu japońskim, a następnie długie schodowy powiodły nas poza tereny sacrum.

Ostatni rzut oka na Yamagatę

Na stację kolejową wróciliśmy tą samą drogą, która przybyliśmy wcześniej. Raczej nie mieliśmy zbyt dużego wyboru. Przechodząc mostem nad rzeką Tachiya, który łączył świątynię z dworcem kolejowym, mieliśmy okazję podziwiać piękny zachód słońca w Yamagacie. Niestety był to już koniec naszej krótkiej wizyty w tym malowniczym miejscu. Doczłapaliśmy się na dworzec, odebraliśmy bagaże ze skrytek i skierowaliśmy się na peron. Czekaliśmy na pociąg JR Senzan Line do Sendai, który miał nas dowieźć w ciągu około godziny do stolicy prefektury Miyagi.

Sendai Business Hotel Ekimae

Po ponad godzinnej przeprawie dotarliśmy w końcu z Yamagaty do Sendai. W jej trakcie przejeżdżaliśmy przez niezliczoną liczbę mostów i tuneli w górskich ostępach. Nie mieliśmy tam zasięgu sieci komórkowych, więc niemożliwe było sprawdzenie naszej bieżącej lokalizacji. Jednak koniec, końców dojechaliśmy do celu.

W pierwszej kolejności udaliśmy się z bagażami do zlokalizowanego zaledwie 5 minut spacerkiem od Dworca Sendai hotelu Sendai Business Hotel Ekimae. Za 3 noce (bez wyżywienia) dla 2 osób zapłaciliśmy ¥ 21 000 (około 735 zł), co jak na otrzymane warunki było dosyć wysoką ceną. A i tak był to najtańszy hotel w okolicy dworca jaki udało nam się znaleźć..

Wracając do warunków. Pokoik był malutki i swoje lata świetności miał dawno za sobą (lata 80? 90?). Widać było, że ząb czasu go ostro ruszył. W środku znajdowało się wąskie łóżko, gdzie komfortowo mogła spać jedna osoba – w dwie było już ciasnawo. Pomieszczenie było wyposażone w biurko z lustrem i krzesłem oraz wentylatorem klimatyzacji, który również sporo miejsca zajmował. Wolnej przestrzeni było tak mało, że nie mieliśmy gdzie przechowywać bagaży, by się o nie nie potykać. Łazienka standardowo „wklejona”, jednak takiej małej to chyba nigdy nie mieliśmy. Korzystając z ubikacji nogi wystawały nam z łazienki.

A na domiar złego widoczne na zdjęciu okno było fałszywe. Ot imitacja, która chyba miała na celu uspokojenie klaustrofobów. Umiejscowienie pokoju było takie, że z każdej strony był albo inny pokój, albo korytarz. Cóż, zdradzę od razu, że jakoś udało nam się przeboleć niedogodności (wszakże pokój służył na tylko jako przechowalnia bagaży i do spania), ale było to przeżycie hotelowe porównywalne z tym z Osaki w 2017 roku …

Yoshoku Asakusaken S-Pal Sendai

Po zameldowaniu się w hotelu i pozostawieniu bagaży w pokoju ruszyliśmy na wieczorny podbój miasta. W pierwszej kolejności skierowaliśmy się w stronę Dworca Sendai. Nauczeni doświadczeniem wiedzieliśmy, że przy stacjach kolejowych zawsze można znaleźć sporo ciekawych lokali gastronomicznych. W Sendai koło dworca (a dosłownie doklejone do niego) znajduje się centrum handlowe S-Pal Sendai. Rozmiarami przypominało te największe warszawskie galerie handlowe. S-Pal posiadał specjalne piętro wydzielone na strefę gastronomiczną. Po dłuższym krążeniu i przyglądaniu się restauracyjnym wystawkom, w końcu zdecydowaliśmy się na Yoshoku Asakusaken.

Standardowo wybraliśmy różne dania. Ja zdecydowałem się na zestaw z tonkatsu (kotletem wieprzowym) polanym sosem majonezowym, omurice (ryż owinięty omletem) z ketchupem, kilkoma pieczonymi ziemniaczkami, makaronem, sałatką, piklami i zupą miso. Całość kosztowała ¥ 1518 (około 52 zł z VAT). Aga natomiast wybrała stek wołowy z pieczonymi ziemniaczkami i warzywami, karaage (smażony kurczak) z sosem majonezowym i sałatą, sałatkę, pikle, ryż i zupę miso. Cena za zestaw wynosiła również około ¥ 1500 (~ 52 zł). Do tego dobraliśmy napoje do picia – melon cream soda dla mnie i ginger ale dla Agi. Z deserami była fajna opcja, bo jeśli do dań dobierało się napój, to można było dobrać też deser i taki zestaw kosztował (niezależnie od wyboru) ¥ 500, czyli około 17,5 zł. Również wybraliśmy różne finiszery – Aga skusiła się na fondanta, a ja na tradycyjny japoński deser z epoki Meiji – anmitsu.

Wszystkie dania były bardzo smaczne i sycące, a desery wyjątkowe. Bardzo krótko czekaliśmy na wydanie posiłku, lecz czuć było, że wszystko zostało wykonane na świeżo. Zresztą duża liczba gości sugerowała, że nie może tu być lipy 😉 Obsługa również miła i pomocna, szło się dogadać po angielsku. Nie było też problemów z zapłaceniem Revolut’em. Za cały posiłek dla dwóch osób zapłaciliśmy ¥ 3872, czyli około 135 zł, więc jak na warunki japońskie stosunkowo niedrogo. Jak jesteście w Sendai i szukacie blisko miejsca do zjedzenia czegoś smacznego, to jak najbardziej polecamy Yoshoku Asakusaken S-Pal Sendai 🙂

Przywitanie Sendai

Kiedy już napełniliśmy nasze brzuszki, to należało spalić trochę kalorii spacerem. Ruszyliśmy na zwiedzanie okolic Dworca Sendai, które były równie tłoczne co Tokyo (chociaż bez aż takich wysokich budynków). Dosyć szybko trafiliśmy na Clis Road – zadaszoną ulicę handlową wydzieloną wyłącznie dla pieszych. Zachęceni nawet niedużą liczbą ludzi, ruszyliśmy na pierwsze większe zakupy. A było w czym przebierać. Poza dziesiątkami różnych mniejszych i większych restauracji było tam mnóstwo drogerii, sklepów odzieżowych, sklepów z elektroniką, czy salonów usługowych.

Nam najbardziej zależało na zakupach w Don Quijote’cie. Jest największa w Japonii sieć sklepów dyskontowych z charakterystycznym niebieskim pingwinem w czapce mikołaja jako logo. Można tam nabyć mnóstwo towarów z różnych branży w naprawdę niskich cenach: ubrania, jedzenie, biżuterię, narzędzia, przybory domowe, elektronikę, alkohole, czy kosmetyki. Te ostatnie są chyba głównym powodem, dla którego w każdym Don Quijote’cie jest mnóstwo turystów. Każda kobieta odwiedzająca Japonię, a chcąca nabyć sporo kosmetyków, powinna się tam wybrać. Wybór jest ogromny, a ceny wyjątkowo konkurencyjne 😉 No i oczywiście można zarówno płacić kartą, a przy zakupach powyżej ¥ 5000 (~175 zł) nie płacimy jako cudzoziemcy VAT’u 🙂

Koniec dnia piątego

Jako że byliśmy już mocno zmęczeni całodzienną podróżą i zwiedzaniem Yamadery, nasz wypad zakupowy był stosunkowo krótki. Wracając do naszej hotelowej klitki zahaczyliśmy jeszcze o konbini, by kupić jutrzejsze śniadanie. I tak zakończył się nasz piąty dzień w Japonii.

Na szósty dzień mieliśmy zaplanowane zwiedzanie Sendai, które może nie jest jakieś wyjątkowo stare (założone w 1600 roku), ale posiada wiele ciekawych zabytków. Wśród nich chociażby Mauzoleum Zuihoden (gdzie spoczywa założyciel miasta daimyo Masamune Date), Muzeum Miasta Sendai, górę Aoba gdzie kiedyś stał Zamek Sendai, czy świątynię shinto Osaki Hachimangu (również założoną przez Masamune Date). Mam nadzieję, że jesteście zainteresowani i z niecierpliwością czekacie na kolejny wpis 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *