Święta Góra Koyasan (Japonia – dzień XII P1)

Pożegnanie z Kyoto

No i nadszedł ten dzień, kiedy przyszło nam pożegnanie byłej stolicy Japonii. Spakowawszy się, wymeldowaliśmy się z pokoju. Jednak przed opuszczeniem Aqua Kyoto Guest Ann (Root2 coffe & hostel) dopisaliśmy się na tablicy „Zanim umrę, to …”. Oczywiście wpisaliśmy, że chcielibyśmy ponownie odwiedzić Japonię, co może niedługo nam się uda 😉

Tuż po dopisaniu się na tablicy

Do Kyoto na pewno wrócimy, bo jest jeszcze sporo miejsc i zakamarków w które chcielibyśmy zawędrować. Chociażby świątynię Fushimi Inari z tysiącami bram Torii, czy przechadzające się wieczorem po Gionie geiko lub maiko. Dojechaliśmy autobusem na Dworzec Kyoto, skąd mieliśmy wyruszyć w dalszą podróż. Jednak wpierw zaopatrzyliśmy się w prowiant na drogę, która miała trwać około trzech godzin. W konbini kupiliśmy sobie niewielkie zestawy zawierające po dwa onigiri, mini parówkę, tamagoyaki (japoński omlet) oraz karaage (kawałki mięsa smażone na głębokim oleju).

Wpierw z Kyoto musieliśmy dotrzeć do stacji Shin-Osaka, co zajęło nam niespełna kwadrans shinkansenem. Tam ekspresem dojechaliśmy na stację Tennoji, z której musieliśmy zawrócić i kolejnym składem dotrzeć na stację Shinimamiya. Całość zajęła nam około godziny i była w całości pokryta przez JR Pass, jednak na tym się skończyła nasza dzisiejsza „bezpłatna” podróż.

Przekąska na drogę

Koyasan World Heritage Ticket

Na stacji Shinimamiya zakupiliśmy bilet/karnet zwany Koyasan World Heritage Ticket. Dostępny jest w dwóch wariantach – zwykłym (¥ 2860 – około 100 zł) oraz limitowany ekspres (¥ 3400 – około 120 zł), który umożliwia skorzystanie z szybszego pociągu do Koyasan (oszczędza się około kwadrans w jedną stronę).

Pociągi Nankai na linii do Koyasan

Karnet jest o tyle fajny, że kupując go mamy tak naprawdę zagwarantowany bilet w dwie strony do Koyasan (wraz z kolejką linową), nielimitowane przejazdy autobusami Nankai w mieście oraz zniżki do kilku atrakcji (20%) oraz na zakup pamiątek w kilku sklepach (10%). Ogólnie na samych biletach oszczędza się jakieś 15%, więc warto skorzystać – w szczególności by później nie tracić czasu na latanie za biletami.

Jednak z wiosek mijanych przez pociąg

Ze stacji Shinimamiya wyruszyliśmy wpierw pociągiem Nankai Koya Line Exp. do Hashimoto (Wakayama), co zajęło nam około 50 minut. Tam skład został rozparcelowany i po podstawieniu nowej lokomotywy ruszyliśmy dalej. Kolejne 50 minut zajął nam przejazd na stację Gokurakubashi („Rajski Most”) znajdującą się u podnóża Góry Koyasan.

Drużnik na pomniejszej stacji

Gokurakubashi jest terminalną stacją linii do Koyasan. Po wyjściu z pociągu można chwilę popodziwiać spokojny górski krajobraz dookoła. Jednak nie jest to koniec naszej podróży środkami komunikacji szynowej.

Stacja Gokurakubashi

Tłum turystów pociągnie was korytarzem (który zresztą udekorowany jest pięknymi szklanymi ozdobami) na peron zgoła innego środka transportu.

Ozdobiony korytarz na stacji Gokurakubashi

Kolejka Linowa Koyasan

Tym innym środkiem transportu jest kolejka linowa. Skład jest jedno-wagonowy i cały pochyły. W środka, dla komfortu pasażerów, po prostu zrobiono schody od dołu do góry i można siedzieć na krzesełka zlokalizowanych na stopniach.

Wagon kolejki linowej Koyasan

Kolejka jest jednotorowa z mijanką na środku trasy. Na „linie” połączone są dwa składy, które poruszają się w przeciwnym kierunku i mijają się właśnie w miejscu, gdzie znajdują się dwa równoległe tory. Podróż pod strome zbocze zajmuje jakieś 5 minut i odbywa się z częstotliwością około 10-15 minut.

Wnętrze kolejki linowej Koyasan

Z taki ciekawostek dorzucę jeszcze, że w trakcie drogi mijaliśmy pracowników modernizujących kolejkę (jak się niedawno dowiedziałem, w 2018 została unowocześniona i składy zastąpiono nowymi). Kiedy mijaliśmy ich, to skłonili się równocześnie w stronę wagonu – niestety tego momentu nie udało mi się uwiecznić.

Robotnicy pracujący przy modernizacji kolejki

Kolejka dojeżdża po kilku minutach do stacji Koyasan, gdzie możemy w końcu wyjść z szynowego środka transportu. Na zewnątrz stacji znajduje się niewielki dworzec autobusowy. Do miasta nie jest daleko, jednak nie ma możliwości pójścia do niego z buta. Jest tylko jedna droga po której śmigają wyłącznie autobusy, bez chodnika i z surowym zakazem ruchu dla pieszych. Tak więc nie mając wyboru czekamy na autobus, który dostarczy nam do Świątyni Kumagaiji, gdzie będziemy nocować (shukubo).

Stacja Koyasan

Witaj w Koyasan

W mieście znajdują się trzy linie autobusowe. Z dworca na wschód miasta, z dworca na zachód i z zachodu na wschód. My wsiedliśmy do pierwszej i przez kilka-kilkanaście minut mogliśmy podziwiać miasto świątynne.

Wąskie uliczki miasta

Ogólnie rzecz mówiąc, Koyasan to nie miasto, a nazwa ośmiu gór położonych w niewielkiej odległości. Obszar zamieszkały jest przez około 4 tysiące osób, jednak posiada bogatą historię. Jest to centrum Buddyzmu Shingon, sekty wprowadzonej do Japonii w 805 roku przez Kobo Daishi (zwanego również Kukai), jednej z najważniejszych postaci religijnych w kraju. Małe, odosobnione miasto świątynne rozwinęło się wokół siedziby sekty, którą Kobo Daishi zbudował na zalesionym szczycie Gór Koyasana.

Przyświątynny ogród

Kobo Daishi rozpoczął budowę kompleksu świątynnego w Garan w 826 roku, który miał być siedzibą jego sekty. Miejsce jest nie przypadkowe. Mnich przez wiele lat wędrował po kraju w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na centrum swojej religii. Od tego czasu na ulicach Koyasan powstało ponad sto świątyń. I swego czasu w świątyniach tych praktykowali mnisi-wojownicy, którzy potrafili siać postrach na polach bitew.

Autobus Nankai przemierzający miasto

Koyasan posiada mnóstwo świątyń. Najważniejsze z nich to Kongobuji (główna świątynia buddyzmu Shingon) i Okunoin (mauzoleum Kobo Daishi i bardzo sławny cmentarz). Wysiadamy na przystanku Ichinohashi-guchi i po przejściu kilkudziesięciu metrów stajemy przed wejściem do Kumagaiji, gdzie mamy spędzić najbliższą noc.

Wejście do Kumagaiji

Kumagaiji

Mimo, że można odnieść wrażenie, że japońskie świątynie zatrzymały się w czasie, to nocleg w większości z nich można spokojnie zarezerwować przez booking.com. Ba, przed przyjazdem miałem też możliwość korespondowania z mnichami by uzyskać informacje na temat pobytu (np. godziny posiłków).

Korytarz wzdłuż tradycyjnych pokoi

Od razu muszę wspomnieć, że nocleg w shukubo nie należy do najtańszych. Świątynie sporo każą sobie płacić za możliwość doświadczenia tradycji. Kumagaiji posiada umiarkowanie niską cenę, a i tak trzeba za dwie osoby zapłacić ¥ 30000 – około 1050 zł. Sporo, jednak po pobycie tutaj na pewno uznacie, że warto było 😉

Zbroja samurajska na wystawie w jednym z pomieszczeń

Kumagaiji posiada klasyczną japońską architekturę i spokojną atmosferę. Turyści (i mnisi) nocują w dormitorium przylegającym do świątyni zbudowanej w 837 roku. Nieźle, co nie? A, w cenie znajdują się dwa posiłki – obiadokolacja oraz śniadanie. Jak wszystkie buddyjskie świątynie, obiekt serwuje wyłącznie tradycyjne dania wegetariańskie. Dokładniej, goście spożywają dokładnie to samo, co rezydujący tu mnisi.

Ot wspólne miejsce, gdzie można umyć ręce, czy zęby

Żeby dodać noclegowi trochę nowoczesności, to Kumagaiji oferuje bezpłatne WiFi we wszystkich pokojach. A jeśli nie mamy komórki (co raczej jest obecnie rzadkością), to jest dostępna ograniczona liczba bezpłatnych tabletów. Wracając do tradycji, to goście są zachęcani do uczestnictwa w porannej liturgii buddyjskiej i rytuałach Homa, które odbywają się z samego rana.

Wystawka z różnościami

Pokoje dla gości są minimalistyczne i zachowawcze, a podłogi wyłożone są matami tatami. W środku znajdziemy również telewizor, niski stolik, wentylator oraz sejf. Łazienka i toaleta są współdzielone z innymi gośćmi. A śpimy w tradycyjnej japońskiej pościeli futon (rozkładanej na matach).

Nasz tradycyjny japoński pokój

Nie było problemu by dogadać z mnichami po angielsku. Został nam przydzielony młody mnich do oprowadzenia po obiekcie, który całkiem nieźle władał tym językiem. Jednocześnie cały czas przepraszał za to, że tak słabo mówi i zapewniał, że nie może dorównywać głównemu mnichowi. No ok, skoro tak uważał, chociaż tak jak mówiłem, nie było trudności z komunikacją. Zostaliśmy zaprowadzeni do naszej pokoju, gdzie otrzymaliśmy na powitanie zieloną herbatę oraz łakocia z czerwonej fasoli. Dodatkowo otrzymaliśmy wszystkie potrzebne informacje, by w pełni skorzystać z pobytu w Kumagaiji.

Powitalny poczęstunek – herbata i łakoć z czerwonej fasoli

Kiedy mnich opuścił nas, mieliśmy chwilę czasu na odstawienie bagaży, odsapnięcie i spożycie poczęstunku patrząc na przepiękny ogród, który rozpoczynał się tuż za drzwiami do naszego pokoju. Czego tutaj więcej chcieć od życia?

Widok na ogród z pokoju

Zakończenie

Po chwili zapomnienia w duchowym uniesieniu (podziwianie ogrodu popijając herbatę), zebraliśmy się w sobie i wykonaliśmy wymarsz z Kumagaiji. Przed obiadokolacją chcieliśmy zobaczyć kilka najważniejszych miejsc w mieście. A na pierwszy cel obraliśmy Kongobuji – siedzibę sekty Shingon.

Mostek prowadzący do Kongobuji

W następnym wpisie pozwiedzamy Kongobuji i jej skalne ogrody, zobaczymy kompleks Danjo Garan, bliżej przyjrzymy się postaci Kobo Daishi, spożyjemy tradycyjny wegetariański posiłek mnichów, podejrzymy jak się rozkłada futon oraz zażyjemy japońskiej kąpieli. Wiem, też się nie mogę doczekać kolejnego wpisu 😉 Tymczasem zapraszam do komentowania, udostępniania i lajkowania! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *